On, który dotąd każdą dusze otwierał ostrożnie, zaglądał do jej wnętrza jak dobry ojciec i zawsze jakiś kwiat pocieszenia tam rzucał, teraz do tych dusz wdzierał się przemocą
dyalektyka, niemal włamywał się, wchodził jak groźny przeciwnik, wszystko, co w niej było, brutalnie na wierzch wydobywał, niemal... poniżał.
On, tak dawniej wyrozumiały, tak łagodny, dla każdego opornego był poprostu straszny.
Ktokolwiek mniemał, iż coś wie, iż coś rozumie, iż coś odczuwa, mógł oczekiwać, że Sokrates będzie go ścigał po Rynku, po Pnyksie, po Akropolu, w okolicy Muzejonu, że go
wyzwie na dysputę, pokona. Przybywających z miast odległych do Aten ostrzegano przed tym nieubłaganym człowiekiem. Padł jego ofiarą słynny sofista Protagoras. Padli inni.
A jednak w postępowaniu Sokratesa nie było jednego, co zazwyczaj tak bardzo niesmakiem napełnia, nie było chełpliwości.
Przeciwnie, jakaś nabożna skromność cechowała te jego napaści na wszystkich mądrych i rozumnych ludzi.
Zdawało się poprostu, że spełnia jakąś misję, misję udowodnienia, że wszyscy Ateńczycy są od niego ciemniejsi.
Ale i to musiał mu przyznać każdy sprawiedliwy człowiek, że rzeczywiście szukał rzetelnie ludzi od siebie rozumniejszych. Nigdy nie popełnił w dysputach nieuczciwości.
Słabym pomagał, jakby się wahał, czy są istotnie słabi. Zalęknionych ośmielał, jakby chciał wszystkie siły z nich wydobyć.
A jednak w ostatecznym wyniku wszystko do tego prowadziło, iż każdy musiał się uznać za pokonanego.
Kryton, który go niezmiernie kochał, pierwszy spostrzegł, iż popularność mistrza słabnie w Atenach.
On, którego dawniej Rynek tak lubił, dziś nie bywał witany zdaleka wesołymi okrzykami.
Retorzy unikali go, dostojnicy udawali, że go nie poznają, nawet sklepikarze bardzo nieprzychylnie się o nim wyrażali.
Za to szczególnemi względami darzyli go Meletos, Lykon, Anyitos.
Ten ostatni nosił się z myślą założenia publicznej uczelni i wystąpił na Pnyksie z radą, aby kierownictwo jej powierzyć Sokratesowi.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 Nastepna>>